do tego goscinca naszego zachodniego sasiada dowiozl nas mily niemiec, ladnie mowiacy po angielsku. Gdy juz zmeczeni wysiedlismy, rozwalilismy sie oboje na lawkach, Magda otworzyla sardynki, ja zaczalem narzekac na nasz prowiant ale i tak zjadlem, w koncu nie moglem glodowac. a wchodzac do baru przezylem istny szok cenowy :| juz bylem za granica w kraju ktorego waluta jest euro ale na stacji benzynowej ceny byly dwukrotnie zawyzone. Do tego te nasze fundusze.. jakbym nie pozyczyl od babci ze skarbonki 20 euro bez jej wiedzy to chyba jednak bysmy nie przezyli =P