jednak okazalo sie ze nasz Marokanczyk musi sobie zrobic w Paryzu przerwe na spotkanie z bratem wiec wysadzil nas przed Paryzem, w sumie czas podrozy sie wydluza ale w koncu zobaczymy Paryz wiec nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo =DDD do centrum zabiera nas mlody francuzik, wysadzajac przed dworcem chcial nam jeszcze wcisnac kase na bilety ale podziekowalismy. Pozniej tylko przejazdzka metrem, w ktorym nota bene ganialem po calym wagodnie nakretke do liptona bo mje wypadla xD wychodzimy, patrzymy a tu le tour eiffel. Polazilismy sobie strrrrasznie dlugo, az o 7 rano wyladowalismy przed mercato, chcac cos kupic na zab poniewaz zapasy sie wyczerpaly. Okazalo sie jednak ze sklepy w niedziele pozamykane tak wiec posililismy sie w McDonaldzie zestawem sniadaniowym. Troche odsapnelismy i kompletnie nie wiedzac gdzie jestesmy pojechalismy autobusem pare przystankow tak aby dostac sie gdzies w poblize autostrady, trafilismy, najpierw stojac w jakims glupim miejscu czekalismy z kartka a przechodzacy ludzie patrzyli na nas jak na debili xD podszedl typ w srednim wieku i zaczal po francusku naparzac a ja mowie ze polonaise, a gosciu od razu z usmiechem na twarzy "jak to milo polaka spotkac" i doradzil zebysmy zeszli troche w dol, blizej autostrady. Odsapnelismy troche, posluchalismy rodaka i zeszlismy. Troche nam sie zeszlo na czekaniu az sie zdenerwowalem i poszedlem do pobliskiego hotalu aby sie spytac gdzie dokladnie w Paryzu jestesmy. Uprzejma mloda kobieta w recepcji dala mi wyslac smsa z neta, wydrukowala nam mapke i ruszalismy dalej na Lyon =D