nocleg z poniedzialku na wtorek musielismy spedzic na stacji benzynowej pod Barcelona. Dotarlismy tam dzieki uprzejmosci guardi civil :) wogle spalismy na jakims betonowym szescianie ktory mial sluzyc nie wiem czemu ale niewazne, wstalismy i tak probowalem kogos poprosic zeby nas wzial i tak dwie godziny i nic. W miedzyczasie pracownik stacji naciagnal mnie na zestaw coca-coli z kanapka i dalem sie naciagnac, 3 euro w dupe =P Jednak wylukalem jakies miejsce na gorce, i okazalo sie ze to rondo, poszlismy wiec, stanelismy i tak czekalismy chyba godzine az ku naszemu zaskoczeniu zatrzymal sie van, niebieski mercedes z wymalowana flaga australii na jego lewej stronie. uratowali nam dupe jednym slowem. Po krotkiej gadce okazalo sie ze tez jada na tomatine wiec mielismy juz transport zapewniony. Fajnie nasza parka wybawców sobie podrozowala poniewaz nie jedzili autostradami, chcieli jak najwiecej tradycyjnej architektury hiszpanii obczaic, i sie udawalo :) Ci autralijczycy byli naprawde spoko ludzmi, parka poznala sie na wyspach brytyjskich podczas urodzin ich wspolnego kolegi, i wyszlo ze mieszkali w melbourne 10 minut drogi od siebie. Od imprezy kolegi byli ze soba juz 24/7 i po dwoch tygodniach wyjechali w podroz po europie, od skadynawii poczynajac na hiszpanii konczac.. super sprawa :) po drodze wzieli jeszcze jednego autostopowicza, szalonego Moliera wraz z jego psem. Molier byl amatorem malego przemytu narkotykow z maroka do hiszpanskiej Granady, tez superoski kolo. Noc spiedzilismy pod Valencia na cichutkiej plazy. Zrobilismy sobie mala imprezke, pilismy tanie winka, jedlismy jakies prazynki i gadalismy, niestety ogniaska nie dalo sie rozpalic ze wzgledu na suchy klimat tamtego rejonu i zagrozenie pozarami. Co chwile przyjezdzal policjant aby sprawdzic czy nic sie nie dzieje.